zameczek giereczek | castlevania
O co chodzi z tymi Castlevaniami? Sam tego do końca nie wiem, ale prawdopodobnie w dużej mierze o to, że jak miałem 7 lat, to dostałem na Gwiazdkę Game Boya Pocket wraz z Castlevanią II: Belmont's Revenge i była to moja pierwsza gra, jaką miałem na własność. W kolejnych latach skompletowałem pozostałe odsłony wydane na tę platformę (fatalne Adventure i niesłusznie wyłączone z kanonu Legends), a po przesiadce na Game Boya Advance zagrywałem się w Circle of the Moon i Aria of Sorrow (w Harmony of Dissonance oczywiście też, ale strasznie nie lubię tej odsłony).
Lubię te starsze części, które stawiały przede wszystkim na zręczność gracza i oferowały różne drogi do celu, którym zawsze jest starcie z Draculą, ale to dopiero produkcje stworzone przez Kojiego Igarashiego - zwane potocznie igavaniami - zawojowały moje serce. Eksplorowanie rozległych zamków, zdobywanie nowych mocy i powrót do wcześniej odwiedzonych lokacji z nowymi możliwościami rozpalają moją wyobraźnię, a także dają ogromne poczucie satysfakcji. Uwielbiam zarówno grafiki Ayami Kojimy, jak i soundtracki skomponowane przez Michiru Yamane czy horrorową otoczkę pełną potworów, demonów i innych stworów z rozmaitych mitologii oraz dzieł popkultury.
Ale to gameplay jest dla mnie zawsze najważniejszy. Próbowałem to już kiedyś przeanalizować, czemu dałem wyraz w felietonie "Pochodna amoniaku i Buty Odskoku" z CD-Action 4/2023:
Tym, co w moim odczuciu odróżnia metroidvanie od zwyczajnych platformówek, jest unikalne poczucie satysfakcji. To coś zupełnie innego niż radość z pokonania trudnego bossa lub przejścia wymagającego małpiej zręczności fragmentu poziomu (choć bardzo często stanowi dodatkową premię do któregoś z tych uczuć). Gdy pierwszy raz przemierzamy jakiś korytarz i widzimy w nim kilka dróg, do których nie mamy na razie dostępu, a kilka godzin później – uzbrojeni w nową umiejętność lub nieposiadany wcześniej przedmiot – wracamy tam i możemy trafić do nowej lokacji, można poczuć wyjątkowy rodzaj spełnienia.
Nie bez powodu metroidvanie to dziś jeden z najpopularniejszych gatunków reprezenatowanych pośród gier niezależnych. A ja mam nadzieję, że Konami kiedyś w końcu pójdzie po rozum do głowy i zrebootuje tę serię raz jeszcze, w sposób co najmniej tak udany, jak w przypadku Lords of Shadow.
Moje Top 10 Castlevanii
- 1. Castlevania: Symphony of the Night
- 2. Castlevania: Rondo of Blood
- 3. Castlevania: Lords of Shadow
- 4. Castlevania: Circle of the Moon
- 5. Castlevania: Order of Ecclesia
- 6. Castlevania: Aria of Sorrow
- 7. Castlevania Bloodlines
- 8. Super Castlevania IV
- 9. Castlevania: Curse of Darkness
- 10. Castlevania II: Belmont's Revenge